piątek, 23 grudnia 2011

Rozstania i powroty

Wróciłam. Nie żeby na stałe, ale każdy obieżyświat czasem powinien wpaść do domu na porządny obiadek, nieprawdaż? Po trzech miesiącach w Lublanie zajrzałam do Łodzi na całe dwa tygodnie! I naprawdę z ciężkim sercem opuszczałam słoweńską stolicę, szczególnie w jej przedświątecznym wydaniu. Czy jest śnieg? Skąd, nie żeby do nas zawitał. Mgła to i owszem, ostatnio nawet temperatura zbliżyła się do magicznego zera (no kataklizm niemalże!).

A jak nie lubić miasta, z którego widać Alpy? Nie ważne, jakiekolwiek góry. I to nie tylko z wysokości ostatniego piętra Neboticznika. Takie miasto trzeba lubić!


Lublana przystrojona na Boże Narodzenie jest piękna, choć może za dużo powieszono niebieskich światełek (lub za dużo ich powieszono w ogóle). No i niebieski zamek (wybaczamy). Zapach grzanego wina, wciąż jeszcze pieczonych kasztanów.... cud-miód. Polecam na przyszłość! i jeszcze jedno - warto iść na "Listy do M." :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz