30 kwietnia w Grodnie po raz pierwszy zorganizowano Festiwal Sztuki Ulicznej. Zebrało się mnóstwo ludzi, nie tylko widzów (których masy przerosły moje oczekiwania) ale i samych uczestników. Występy trwały do późnych godzin. W każdym razie było już ciemno, odpowiednie warunki dla kilku fire show. Niestety był to już trzeci wieczór w Grodnie, więc nie pozostało mi nic innego jak udać się na dworzec i wsiąść do pociągu na Mińsk. Btw, jechałam z Chińczykami studiującymi w Mińsku, rozmawialiśmy sobie po rosyjsku...tzn. oni to raczej próbowali, ale byli w tym przeuroczy. O pierwszym dniu w mieście św.Huberta i aferze z koleżanką (czyt. byłą dziewczyną pewnego człowieka) wspominać nawet nie będę, choć ubaw był po pachy!